Po pierwszym, nieudanym podejściu do zorganizowania klubowego ogniska, drugie, we czwartek 16 czerwca okazało się udane, chociaż bez zachwytu co do frekwencji. Gdyby nie kilkoro gości, to starczyłoby palców obu rąk aby policzyć klubowiczów, których łącznie ze mną było sztuk 9.
Ponieważ dzień jest długi impreza rozpoczęła się jeszcze za jasnego.
Oprócz przewidzianej w ogłoszeniu o ognisku konsumpcji, głównym punktem imprezy było śpiewanie – szant ale nie tylko.
Jak zwykle na takich imprezach nie zabrakło i loży szyderców, którzy do śpiewania włączyli się aktywniej przy wykonywaniu bardziej staromodnego repertuaru w rodzaju „Na pokładzie od rana…” czy „Balu na Gnojnej”, bo oprócz repertuaru żeglarskiego nie zabrakło i piosenek warszawskich.
Loża szyderców ożywiła się znacznie po wzmocnieniu udzielonym przeze mnie w towarzystwie jednego z rezydentów – właściciela stacjonującego w basenie hausbota.
W śpiewaniu prym wiodło trio jak na zdjęciu, z udziałem dziewczyny ze zdjęcia powyżej- prywatnie córki Michała (w kapeluszu).
Niestety większość uczestników musiała wracać na noc do domu, więc impreza zakończyła się przed godziną 23.
Mam nadzieję, że powyższa relacja zachęci pozostałych klubowiczów do liczniejszego udziału w kolejnych podobnych wydarzeniach.